Co prawda pogoda ostatnio nie zachęca do aktywności ruchowej, ale słyszałam, że weekend ma się już poprawić.
No to będę was zachęcać do rowerkowania.
Wiadomo, że małemu człowieczkowi utrzymywanie równowagi z jednoczesnym pedałowaniem sprawia nie lada kłopot. Taki maluch nie jest w stanie skupić uwagi na kilku czynnościach.
Nie chcąc mu fundować stresu, a pałając jednoczesną miłością do sportu wybraliśmy naszemu młodszemu dziecku rowerek biegowy.
Dlaczego?
Pomaga w nauce utrzymywania równowagi.
Oczywista, oczywistość, o której chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Robiąc pierwsze przymiarki do tradycyjnego dwukołowca wiem, że Myszor poradzi sobie bez problemu (póki co jeszcze wzrost nie pozwala na przesiadkę).
Pozwala na poruszanie się po trudnych terenach.
Czy wasze dziecko próbowało pokonać trawnik na czterech kółkach? Uwierzcie mi nie możliwe. Nie raz obserwowałam frustrację Myszora próbującego nadążyć na czterokołówce za starszakami pędzącymi przez podwórka (tak, tak, czeterokołowy też mamy, dostaliśmy w spadku)A na biegówce, ten problem nie istnieje. Przejedzie przez trawę, po piasku, pod górkę i z górki. Pojedzie wszędzie i po wszystkim.
Pozwala na swobodny slalom między przeszkodami.
Mamy taką zabawę, rozkładamy na podwórku foremki a dzieci poruszają się między nimi slalomem. Trochę sportowej rywalizacji podoba się wszystkim. Na biegówce Junior potrafi być naprawdę godnym przeciwnikiem starszaków. Jego wiara we własne siły rośnie w iście ekspresowym tempie.
Niewiele waży i łatwo go transportować.
Nie oszukujmy się, mały człowiek często traci zainteresowanie jazdą wcześniej niż planowaliśmy. Taki rowerek łatwo zabrać pod pachę i wrócić do domu na własnych nóżkach. Do tego dużo łatwiej zapakować go do bagażnika niż tradycyjną czterokołówkę. Dzięki temu, możliwości poznawania nowych terenów są praktycznie nieograniczone. A i w domu przy większym metrażu i wyrozumiałym oku rodziców jazda nim jest do zaakceptowania.
Pozwalają na aktywne spędzanie czasu nawet najmłodszym maluchom.
My sport lubimy i uważamy, że warto zaszczepić radość z ruchu już od najmłodszych lat. Dlatego bardzo nas cieszy każda taka możliwość. Kupiliśmy nasz rowerek jak Myszor miał 2 lata (używamy po dziś dzień) ale można go już zaproponować półtoraroczniakowi.
Pozwalają przejąć dziecku pełną kontrolę.
Rowerek może pędzić szybko lub jechać w żółwim tempie. Można podpierać się nóżkami, albo trzymać je wysoko w górze. Wszystko zależy od naszego malucha. Każe dziecko też bez problemu i zupełnie intuicyjnie wyhamuje, nawet jeżeli rowerek nie został wyposażony w hamulec (chociaż ucierpią nieco na tym buty).Ja jestem całym sercem za i wiem, że nasza wyprawa rowerowa o której mogliście TU przeczytać (kto nie widział to zapraszam) nigdy nie miałaby szansy powodzenia gdyby nie ten wynalazek.
Ktoś się jeszcze waha?
Follow my blog with Bloglovin