wtorek, 29 kwietnia 2014

Radość ze sportu czy sport dla medali


Być może pamiętacie, że moja córka trenuje.
Konkretnie trenuje gimnastykę. Na treningi chodzi codziennie.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że ona  to uwielbia.
I mimo, że płacze przy rozciąganiu, narzeka na bąble na rękach i nie wszystko jej wychodzi, to naprawdę to kocha.
Cieszy się z każdej nowej umiejętności, ze szpagatu, przewrotu, rundaka.
Cieszy się, że może codziennie powisieć na drążku, powspinać się po linie, poskakać na równoważni. Cieszy się, że biega coraz szybciej, że jest silniejsza, bardziej zwinna i wytrzymała. Cieszy się, że z tygodnia na tydzień może coraz więcej.


Ale czy moja córka zostanie gimnastyczką?
Myślę, że nie.

Jako "zła matka" nie posłałam jej do szkoły sportowej. Postawiłam na jednoczesną intensywną naukę języka i czas na bycie dzieckiem.
Nie chcę, żeby poświęcała się tej jednej pasji, nie chcę, żeby była najlepsza, nie chcę żeby zdobywała medale.A może inaczej, wcale mi na tym nie zależy.
Wolę, żebyśmy czasami poszły na spacer, wolę, żeby bawiła się radośnie z koleżankami. Wolę, żeby czytała, słuchała muzyki i nawet bajkę czasem obejrzała w telewizorze. Wolę, żeby miała też trochę beztroskiego dzieciństwa, czas na wylegiwanie się w łóżku i łaskotki z rodzicami. Chciałabym, żeby sport w jej życiu był częścią jej dzieciństwa a nie jego treścią.

I tak sobie jeszcze czasem myślę... Czy te przetrenowane dzieciaki, nastawiane przez trenerów na medale, motywowane przez rodziców do nadmiernej aktywności, czy tym dzieciakom sport sprawia jeszcze  frajdę?
Czy za parę lat nie rzucą tego w cholerę, aby szukać innej drogi? Bo się wypalą, wymęczą.
A może przy trenowaniu będzie je trzymał jedynie "pieniądz" i silne postanowienie trenera i rodziców?

Nie potępiam, nie neguję, może się mylę, ale sportowa kariera to obecnie pieniądz, układy, ciężka praca i wyrzeczenia.
Nie chcę takiego scenariusza dla mojej Myszy.

25 komentarzy:

  1. Twoja córeczka chyba trenuje wręcz wyczynowo skoro codziennie ćwiczy i tak intensywnie, jestem pod wrażeniem jej zaangażowania i dyscypliny, i cieszę się, że znalazła swoją pasję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyczynowo, ale właśnie o to chodzi, że jak się trenuje wyczynowo to już jest parcie na efekty, a nie myśli się w kategoriach poprawiania własnych wyników i zadowolenia z tego.

      Usuń
  2. Codzienne ćwiczenia by mnie wykończyły więc wielki plus dla niej, ja mam dość jak muszę jeździć dwa razy na treningi plus mecze w niedziele, a od września następne cuda z młodszym...Nie lubię sportu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś dobrą matką, bo ją wspierasz w tym co lubi robić. Nie podejrzewam, że powiedziałabyś jej, że nie pójdzie dziś na trening, bo ma np. angielski, a on jest ważniejszy, a mi rodzice tak robili. Do tej pory mam do nich o to żal. Nie było możliwości przełożenia lekcji (prywatnych, u nas w domu) nawet wtedy, kiedy miałam turniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ja myślę, że nie ma rzeczy ważnych i ważniejszych. Nawet nauka nie jest najważniejsza. Na wszystko powinien być czas i wszystko można jakoś pogodzić.

      Usuń
    2. mam dokładnie takie samo zdanie:)

      Usuń
  4. No przerabialiśmy u nas podobne dylematy tyle, że w kontekście innych aktywności (u nas pierwszą był balet) ...
    nie zawsze łatwo znaleźć granicę pomiędzy frajdą, rozwojem a (jak dla mnie) niezdrową motywacją sukcesu i kariery. No myślę sobie, że każdy (rodzic(e)) musi tę granicę raczej sam ustawić w swojej rodzinie, dla swojego dziecka.

    I całkiem podoba mi się Twoja argumentacja :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sport jest super dla dzieciaków ! Ale postępujesz słusznie, że oprócz sporu ma języki i inne zajęcia. Czy ktoś myśli co czują dzieci poświęcając kilka lat tylko swojej pasji, a tu nagle kontuzja po której koniec z wyczynowym sportem ? Dzieci które mają czas na jeszcze inne zainteresowania jakoś to ciężkie doświadczenie przejdą. Ale te co żyją tylko sportem to dla nich naprawdę duży cios i ciężko się z tym pogodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. moja córka tez ćwiczy - w sumie tańczy, ale ma też inne dodatkowe zajęcia, chce tez od przyszłego roku szkolnego chodzić na karate. Zobaczymy ... Nie zmuszam Jej, sama chce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. I słusznie, musimy pamiętać, że dzieci maja prawa do dzieciństwa. To jest ich czas beztroski, innego nie będzie, nie odbierajmy im tego! Znajoma od początku postawiła na sukces syna, argumentując to konieczności nadążenia dziecka za rozwijającym się światem. Nawet podstawówkę mu wybierała wg jakichś pokręconych kryteriów i wątpię czy dzieciak w trakcie dnia ma przewidziany tzw. czas wolny, kiedy może się beztrosko bawić. Biega po szkole z jednego zajęcia na kolejne. Taki mały zapracowany człowieczek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo odpowiedzialna decyzja. Im większe dziecko, tym większe wyzwania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba znać we wszystkim umiar. Jeżeli ludziom, zarabiającym na sporcie na tym zależy, to dobrze. To tak, jak z każdą inną pasją. Jeżeli ją kochamy, chcemy jej się poświęcić całkowicie, nawet jeżeli byłaby ona pracą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę że to dobry pomysł żeby załatwiać sobie zajęcia dodatkowe w młodym wieku...Potem człowiek sobie postanawia ,,zaczynam żyć jak pójdę do liceum, zapisze się wreszcie na to i to kółko" a wychodzi że nie ma czasu nawet porządnie zjeść obiadu... W dzieciństwie nie uprawiałam żadnego sportu ani nie chodziłam na zajęcia dodatkowe i teraz tego żałuję,w wielu dziedzinach zycia mogłabym byc lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że to dobra decyzja. A jak Twoja córka podrośnie to sama zdecyduje, którą drogą w życiu chce podążyć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam, ludzie z pasją malii więksi inspirują

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie to napisać, a jeszcze lepiej, że tak uważasz.
    Ona i tak sama wybierze co zrobi ;)
    Może te trenibgi, będą miały dla niej ogromne znaczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że trzeba wspierać dziecko w jego pasji, nawet jeżeli nie do końca się nam ona podoba.
    Ja jako rezolutna 6-latka uparłam się na szkołę muzyczną ("a jak się nie uda to do baletowej!") Rodzice odetchnęli, że dostałam się do tej pierwszej ;) ale to nadal było kilka godzin ćwiczenia gry na pianinie dziennie. Wspierali mnie, nic nie narzucali i jestem im za to bardzo wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak sie cos kocha robić to mimo bólu, trudu i problemów będzie się to robiło :) Moje młodsze o kilka lat ciotki od czwartego roku życia trenują. I tez mimo płaczu na treningu robią to bo to kochają :)
    ps. Pozwól robić jej to co lubi. Jeżeli rodzic coś dziecku narzuca nie wychodzi to na dobre ani dziecku ani rodzicom. Wiem cos o tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ ja jej pozwalam. chodziło mi raczej o to, że nic za wszelką cenę.

      Usuń
  16. Niedobrze, gdy z hobby robi się już jakaś obsesja, ale jak sprawia to jej to przyjemność to niech sobie ćwiczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  18. myślę że to dobra decyzja :D

    OdpowiedzUsuń
  19. podoba mi się Twoja postawa :)
    jesteś wzorową mamą :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, gdzie tam, daleko mi. Ale cieszę się że zgadzamy się w tym temacie :)

      Usuń
  20. Dobry wieczór!
    Trafiłam tu przypadkiem, bo szukałam jakichś informacji na temat tej popularnej opinii "gimnastyka artystyczna/balet = problemy ze stawami itd. na starość".
    Przeczytałam oprócz tej jeszcze notkę o wysyłaniu dzieci na trening, "tresowaniu" dzieci, patyczkach za obowiązki, Dniu Dziecka i prezentach na Wielkanoc. Muszę przyznać, że wydaje się Pani bardzo inteligentną i świadomą matką. Mam 20 lat, na chwilę obecną nawet nie wiem, czy chciałabym mieć dzieci. Ale czasami myślę nad "gdybym miała dziecko, to...". I praktycznie to, o czym myślałam, widzę u Pani: dbanie o to, żeby dzieci jadły zdrowo i ograniczały czyste cukry (sama męczę się teraz z dentystami... Mam nadzieję, że odpowiednim podejściem można dzieci uchronić przed makabrycznymi przeżyciami u niezbyt dobrych dentystów); brak zmuszania do baletu/pianina/tańca i innych tego typu rzeczy "bo mi się nie udało"... Bardzo mi się podobał ten wpis o Dniu Dziecka.
    To przerażające, że teraz na Komunię Św. dzieci dostają laptopy, PlayStation i inne bardzo drogie rzeczy. A co będzie na 18stkę? Samochód?! I jak takie dziecko ma mieć zdrowe podejście do pieniędzy, do rozwoju duchowego, do przeżywania życia, zamiast kolekcjonowania dóbr?
    Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że istnieją jeszcze Mamy takie, jak Pani. Mam nadzieję, że ten blog dotrze do jak największej liczby aktualnych lub przyszłych mam. I że ich czegoś nauczy!

    (jeśli chciałaby Pani odpisać - ninka94@op.pl )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło.

Bardzo Was proszę jednak o nie umieszczanie w treści komentarza jakichkolwiek linków reklamowych. Wszystkie podlinkowane komentarze zostaną usunięte (chyba, że link dotyczyć będzie merytorycznie komentowanego wpisu).
Dziękuję za wyrozumiałość.