wtorek, 3 czerwca 2014

Darmowe równa się ***

darmowy podręcznik - śmiech

Nie chcę przeklinać i robić tego nie będę. Ale żadne inne słowa nie cisną mi się na usta na myśl o darmowym podręczniku dla pierwszoklasistów.


Czyż już tego nie przerabialiśmy? Czy tylko ja mam de javu?
Zapinajcie pasy, wracamy do komuny kochani! Chociaż wróć, wracamy do komuny z sześciolatkami. Cieszycie się?

Jasne, w końcu zaoszczędzimy.
Nasze dzieci dostaną fajny kolorowy podręcznik zupełnie za darmo....
Za darmo, a to dobre!

Wg. informacji znalezionych bodaj w Nesweeku autorka podręcznika skasowała za niego 134 tys złotych. I jak myślicie, kto za to zapłacił?
Jednorazowy wydatek powiecie, potem już same oszczędności. Bo przecież podręcznik będzie jeden, posłuży kilku pokoleniom. Nie wydamy tyle na kolejne wydania, nowe edycje, ciągłe zmiany.

No i z czego tu się cieszyć? Z tego, że podręcznik nie będzie aktualizowany przez 10 lat? Świat idzie do przodu, są nowe terminy nowe technologie, ale nasze dzieci niech dalej uczą się o kałamarzu. No dobra, przesadziłam. Ale DVD było niedawno, a czy ktoś jeszcze o tym pamięta?

No i z czego tu się cieszyć? Z tego, że nasze dziecko, dodajmy sześcioletnie, wprowadzone w nowe, nieznane, nierzadko stresujące sytuacje będą dodatkowo karcone za każdą przypadkową kreskę na nowym podręczniku? Nie dość, że muszą uważać, żeby za bardzo nie kręcić się w ławkach?
Ja wiem, że książki należy szanować, sama wpajam ten szacunek swoim dzieciom. Ale to tylko dziecko, a zwiększona czujność w tym zakresie to tylko niepotrzebny, dodatkowy stres.

No i z czego tu się cieszyć? Z tego, że wrócimy do pracy w smutnych zeszytach? Żadnych naklejek, wycinanek , obrazków do kolorowania...
Wiecie ile moje dziecko zużywa zeszytów w ciągu roku? Cztery, może pięć w sumie. Dziecko dostaje bowiem pakiet, na który składa się nie tylko podręcznik, ale również materiały do ćwiczeń. Wg mojej wiedzy, takich materiałów Ministerswo nie przewiduje. Nauczyciel dostanie za to 50zł na dziecko. Może uda mu się za tą kwotę trochę szarych kserówek zrobić. A jak pogorszy jakość, to może wystarczy ich do końca roku. No a my rodzice przygotujmy dodatkową kasę na zeszyty w ilości hurtowej.

No i z czego tu się cieszyć? Z tego, że Ula dostanie książkę nową, a Asia starą i poplamioną? Nie wierzę, że 100% książek będzie nadawało się po pierwszym roku do ponownego użycia. Trzeba będzie dokupić nowe. I tym sposobem zbudujemy pierwsze podziały...

Już nie będę się rozpisywać o skutkach ubocznych, bankructwach, stratach wydawnictw, rynku pracy itp. W każdym razie dziura budżetowa powstanie na bank. I jak myślicie do kogo nasz kochany rząd wyciągnie łapki? No chyba nie włoży ich do własnych kieszeni.

Wolny rynek nie jest idealny, rozdmuchany marketing, korupcja, niezdrowe praktyki.. Ale jedno jest pewne, mobilizuje do pracy, do stawiania sobie coraz wyżej poprzeczki, do odpowiadania na potrzeby konsumentów. W wolnej gospodarce to my konsumenci jesteśmy ważni, to my mamy prawo wyboru. Jeśli będziemy mądrze wybierać to nie ma lepszej alternatywy.

A powrót do komuny? Uwierzcie, przeżyłam, widziałam i dziś mówię NIE. Mówię NIE darmowym podręcznikom, NIE słabym treściom za dużą kasę, NIE ograniczeniom, NIE populizmowi, NIE oszczędzaniu na edukacji moich dzieci.

Follow my blog with Bloglovin

16 komentarzy:

  1. Istna paranoja
    Darmowa książka, wcale nie jest darmowa, bo i tak wszystko idzie z naszych pieniędzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że szkoły zbyt często zmieniają książki. w podręcznikach różnych wydawnictw jest to samo ale napisane innym językiem i na innych stronach. Darmowe podręczniki za 10 milionów nie mieszczą mi się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety taka cena wolności. Ale przecież w klasach 1-3 dzieci i tak dostają cały pakiet w komplecie, więc i tak kupić trzeba nowe i tak. Poza tym nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko musiało zapamiętać co ma zadane bo nie może w książce ptaszka postawić a pisać w zeszycie przecież jeszcze nie umie.

      Usuń
  3. Jeżeli podręczniki były by trochę rzadziej zmieniane to by każdy miał wybór, albo kupić nowe albo używane od kogoś. A tak, jak zmienia się minister to i podręczniki i tak w kółko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rząd obiecuje wiele darmowych rzeczy, a ludzie w to wierzą. Taka jest prawda, za wszystko co darmowe, ktoś musi zapłacić i jesteśmy to właśnie my.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ocieplanie wizerunku rządzących kosztuje...

    Sam ten podręcznik to osobna historia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest sens w tym co piszesz. Sama będąc dzieckiem korzystałam z takich przechodnich podręczników. Jedno dziecko szanuje książki mniej inne bardziej, czasami trafiały się porządnie zszargane komplety i wydawało się to takie niefajne... Przychylam się do zdania Sylwii M. że trochę za dużo tych zmian. Miałam dwójkę dzieci w wieku szkolnych (powiedzmy. jedno było w klasie 1 gimn. to drugie w 3) i nigdy mi się nie zdarzyło, żeby mogły uczyć się z tych samych podręczników, czyli kiedy córka osiągała wreszcie klasę 3-cią akurat jej wychowawczyni stawiała na inne wydawnictwo i musiałam książki kupować od nowa. Albo akurat reforma systemu była.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale to każde dziecko nie dostanie swojej książki tylko będą przechodzić z dziecka na dziecko? A ja myślałam, że państwo wydrukuje i każde dziecko będzie dostawało swój nowiutki podręcznik.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam bym wolała, żeby były jakieś dofinansowania, bo podręczniki mojego syna nie nadają się dla następnych.pokoleń, choć o książki z biblioteki i swoje dba to podręczniki to masakra...

    OdpowiedzUsuń
  9. nasz rząd ma wspaniałe pomysły :((((

    OdpowiedzUsuń
  10. Dotychczasowe zmiany podręczników były faktycznie za częste, ale teraz to dopiero przesadzili. Przecież to małe dzieci, ja rozumiem, że starsi uczniowie mogą przez kilka lat korzystać z podręczników po innych, bo je bardziej szanują, ale małe dzieci... Ci bardziej zdyscyplinowani, czy po prostu przestraszeni będą się bać dotknąć książki, żeby nie poniszczyć, a inni tłuścić je kanapką. W ogóle nie wiem po co ta idea, przecież do tej pory rodziny o dochodach poniżej jakiejś kwoty dostawały dodatek pieniężny na wyprawki dla dzieci z młodszych klas i to były najsprawiedliwsze.

    OdpowiedzUsuń
  11. zdecydowanie się z Tobą zgadzam..

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko co z rodzinami wielodzietnymi, dla których takie rozwiązanie jest błogosławieństwem, bo nie mają kasy na to, by co roku kupować nowe podręczniki. Osobiście uważam, że ten cały pomysł - jest bzdurny i na razie tylko nagłośniony, bo wybory się zbliżają, a i tak wszystko zostanie po staremu. Pierwszaki za szybko niszczą tego typu rzeczy - rozumiem jeden rodzaj książek w Gimnazjum i Liceum - dzieciaki starsze, bardziej dojrzałe. Ale podręcznik dla pierwszaka? Bez sensu. Wystarczy, że byłby tani! Dofinansowany przez państwo. I sprawa byłaby rozwiązana.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło.

Bardzo Was proszę jednak o nie umieszczanie w treści komentarza jakichkolwiek linków reklamowych. Wszystkie podlinkowane komentarze zostaną usunięte (chyba, że link dotyczyć będzie merytorycznie komentowanego wpisu).
Dziękuję za wyrozumiałość.