wtorek, 13 stycznia 2015

Karmuszka, nasza podróż w czasie

urlop nad jeziorem

Pamiętacie moje postanowienia na grudzień? Moje plany na grudzień
Miałam się nie przepracowywać przed świątecznie, spędzać czas z rodziną i cieszyć się z oczekiwania. Miałam nie udzielać się w kuchni i zaufać kuchni pensjonatu.

Jak postanowiłam tak zrobiłam. Spakowałam tobołki i pojechaliśmy spędzić rodzinne święta bynajmniej nie w rodzinnym domu.
Wybór padł na pensjonat Karmuszka w okolicach Olsztyna. Zupełny przypadek, ale babcie z dziadkiem mieli blisko, co bardzo im odpowiadało.



Pierwsze słowa, jakie przychodzą mi na myśl odnośnie wybranego przez nas pensjonatu to vintage, retro i komuna.

W pokojach niby sporo znajdziemy, jest telewizor, radio, przestronna szafa i łazienki z ciepłą wodą. Jednak już sam kolor ścian sprawia, że czujemy się tu jakbyśmy pomylili współczesną Polskę z PRL. Stare kafelki w łazience, kapy na łóżko i brak Wi-Fi dopełnia wrażenia.

urlop nad jeziorem

Święta Bożego Narodzenia w pensjonacie

pensjonat Łopkajny

Mazury pensjonat

Ale pokoje to nie jedyna rzecz vintage. Jedzenie też było tu niedzisiejsze. Nie, nie dlatego, że na kartki, ani bynajmniej nie dlatego, że nieświeże. Ono było po prostu takie jak dawniej, 100% własnej roboty.

Po pierwszym niemiłym wrażeniu, zaczyna nam się tu podobać. Oj, dawno nie jadłam swojskich, porządnych pierogów okraszonych cebulką i skwarkami. A zupy? Pożywne, gotowane na mięsie, z warzywami. Nie żadne kostki...No i te wędliny. Własnej roboty, z własnej wędzarni. Nigdy nie pomylilibyście ich z tymi ze sklepu.
Nawet ja, która zarzekała się że nie przytyje podczas Świąt nie mogłam się powstrzymać przed obżarstwem. Co prawda przypłaciłam to wieczornymi niestrawnościami, ale co tam, nie często taki vintage w kuchni się zdarza.

Pani Ania właścicielka, odpowiedzialna za ten przybytek też okazała się kobietą w dawnym stylu. Chociaż może lepiej brzmiałoby w swojskim stylu. Odwiedziłam już kilka hoteli, pensjonatów i innych kwaterunków, ale jeszcze nigdy nikt nie był tak otwarty. Nie było dla niej problemów, nie było żadnych "nie można". Po prostu traktowała nas jak rodzinę, którą przyjechała z wizytą i której chce się nieba uchylić.
Powiedzcie, kto tak dziś traktuje swoich gości-klientów?

Ale to co okazało się najpiękniejsze w tym całym naszym pobycie, to kontakt z naturą.
Pensjonat położony jest w lesie, pomiędzy 3 jeziorami. Nie ma tu żadnych sklepów, obwoźnych handlowców i kawiarenek na każdym rogu. Nie ma tu miejsca na turystyczne namioty z masą turystycznych bubli. Wiem, wiem, była zima, ale jestem pewna, że i latem nic takiego tu nie znajdziecie.
Jest tylko słońce nad lasem, wiatr szumiący w konarach i stado ptaszków nad jeziorem. Jest prawdziwa natura, są widoczki i piękny krajobraz.
Próżno w mieście szukać czegoś takiego.

mazury

wakacje na mazurach

mazury zimą

urlop na Warmii

zima nad jeziorem

zima na mazurach

mazury zimą

Spacerowaliśmy więc, podziwialiśmy widoki, cieszyliśmy się z niespodziewanej białej zimy i jedliśmy swojskie ciasteczka. Ogólnie było miło i nawet te brzydkie pokoje przestały mi z czasem przeszkadzać.

Ciekawa jestem czy lato byłoby tu równie vintage i nature friendly jak te święta.


Follow my blog with Bloglovin

15 komentarzy:

  1. piękne zdjecia
    ja bym te wnętrza wybaczała za taką prawdziwą domową kuchnię, a zwłaszcza za te wędliny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jaka tam piękna zima! Super, kontakt z naturą bez tłumu turystów - zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zmuszona usuwać Twoje komentarze, ponieważ notorycznie je spamujesz. Niepotrzebnie, na pewno do Ciebie trafię.

      Usuń
  4. Najważniejsze, że czuliście się dobrze w tym pensjonacie i jedzenie było smaczne, uwielbiam takie domowe robione z sercem. Ale nad wystrojem mogliby popracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet powinni. Byłaby to wtedy naprawdę fajna miejscówka.

      Usuń
  5. Czyli taki odpoczynek od cywilizacji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. latem jak najbardziej bym tam się wybrała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę miał kiedyś swoją własną wędzarnię. Koniecznie.
    A przynajmniej taki jest plan :)

    Smacznie się zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  8. fajnie że spędziliście ten czas w pensjoancie, to taka odmiana , mozna cieszyć się rodziną
    a nie sprzątać i spać przy garach

    OdpowiedzUsuń
  9. piękne zdjęcia równa się piękna pamiątka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie piękne widoki, super zdjęcia;)

    OdpowiedzUsuń
  11. hehe jeszcze dużo jest w Polsce takich "skansenów PRL" ale jak sama napisałaś są też tego plusy. Kilka lat temu również mieliśmy przyjemność gościć w takim pensjonacie czyli boazeria na ścianach i linoleum na podłodze ale jedzenie bomba:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło.

Bardzo Was proszę jednak o nie umieszczanie w treści komentarza jakichkolwiek linków reklamowych. Wszystkie podlinkowane komentarze zostaną usunięte (chyba, że link dotyczyć będzie merytorycznie komentowanego wpisu).
Dziękuję za wyrozumiałość.