środa, 13 sierpnia 2014

Majorka - wpadki i wypadki

Majorka

Wracamy do Majorki. Mam nadzieję, że po małym odpoczynku jesteście gotowi na kolejną dawkę majorkańskich opowieści.
Tym razem nie będzie tak miło. Tym razem chciałabym wam opowiedzieć o tym co nas zaskoczyło i jednocześnie wcale nie podobało. Część z tego to nasza wina, część wcale nie, ale niektórych sytuacji łatwo było uniknąć.



Zatłoczone plaże
W zasadzie można było się tego spodziewać. Plaże na Majorce są zatłoczone, mega zatłoczone. Żeby znaleźć miejsce blisko morza trzeba być tam naprawdę wcześnie. Niestety wraz z czasem ludzi przybywa i nagle robi się bardzo tłoczno.
Najbardziej zaskoczył nas incydent, kiedy wróciliśmy z morskiej kąpieli i z zaskoczeniem skontaktowaliśmy, że koło naszego ręcznika nie ma już miejsca aby odłożyć dmuchany materac.

Dostaliśmy nauczkę i od tego czasu rozwalaliśmy nasze ręczniki, zabawki i inne dobra na możliwie dużej powierzchni piasku, coby nam nikt tego wywalczonego skrawka nie zabrał. Wara.

Na Majorce są też małe plaże, kameralne niezatłoczone. Mają jednak one jedną wadę. Nie są piaszczyste a moje dzieciaki nawet nie chciały słyszeć o opcji leżenia na skałach.


Apartament z karaluchami
O tym, że mieliśmy karaluchy już wam co prawda wspominałam. Tak, znaleźliśmy 2 zdechłe karaluchy w naszym hiszpańskim mieszkanku. Wiem, mogło być gorzej. U nas były to tylko 2 i to zdechłe, ale nadal ciarki przechodzą mi na myśl o tych paskudztwach.

Jak ustrzec się przed takimi niespodziankami? Stawiając na prywatne apartamenty będzie trudno, wybierając 4 gwiazdkowe hotele macie niemal 100%pewności, że nie spotkacie się z tymi wąsaczami oko w oko.

Nawigacja
Poruszając się po wyspie zdaliśmy się na nawigację. W naszym przypadku była to Mio. Zakładaliśmy, że mając nawigację nic nam do szczęścia więcej nie trzeba. Błąd!
Co prawda nawigacja ostatecznie zawsze nas do celu doprowadziła, ale co się nadenerwowaliśmy...
Obsługa jej okazała się zupełnie nieintuicyjna. Nie znajdowała adresów, numerów, miast. Do tego wymawiała nazwy tak, że miejscowi łapali się za głowę.
Dobrze, że punkty POI były bogato obsadzone. Dzięki temu jakoś trafialiśmy tam gdzie zamierzaliśmy.

Ta niespodzianka to tylko nasza wina. Nie sprawdziliśmy jak nawigacja działa przed wyjazdem, nie zabezpieczyliśmy się dodatkowo, nie pomyśleliśmy, że może nas zawieźć. A przecież wystarczyło:

  1. Zapoznać się z obsługą hiszpańskich map przed wyjazdem
  2. Włączyć możliwość przesyłu danych za granicą aby móc się doraźnie wspomóc chociażby mapami w google
  3. Kupić papierową mapę okolicy


Kłopoty z parkowaniem
Na Majorce albo nie ma gdzie zaparkować, albo nie wiadomo gdzie można. Pierwszego dnia szukając postoju dla naszego auta byliśmy totalnie zagubieni. Albo zastawione ulice, albo zakazy. Poza tym wszech obecne parkometry... Co ciekawe parkometry nie pozwolą na długie parkowanie. Maksymalny czas na jaki możesz wykupić postój to 2 godziny. Po tym czasie trzeba wrócić. Można oczywiście dokupić kolejne godziny, ale wiąże się to z przymusowym przerwaniem zwiedzania/opalania i zaczynania wszystkiego od początku. Nie było to wygodne.

Tym czasem jak się okazało łatwo było tego uniknąć parkując na podziemnych parkingach lub parkingach portowych.
W Palmie takich podziemnych parkingów jest co najmniej kilka. Zawsze były otwarte, zawsze znaleźliśmy tam miejsce. Ceny nie były wyższe od tych w parkometrach a wygoda łażenia po mieście zapewniona.
Próbowaliśmy też zaparkować na jednym z portowych parkingów przy plaży. Miejsca było sporo, ceny postoju niestety trochę wyższe. Tym niemniej obowiązywała tam również instytucja pana szlabanowego, który zwyczajnie nas olał. Dlatego my ten parking ostatecznie też olaliśmy.


Wszechobecne fast foody i zamknięte restauracje
Nie lubie fast foodów. Jadąc na wakacje zakładałam, że za żadne skarby nie pójdziemy do tego typu przybytków. Mieliśmy jeść restauracjach z tradycyjną kuchnią, ew. wybierać inne restauracje z prawdziwego zdarzenia. A tu niespodzianka. W najbardziej popularnych turystycznie miejscach królowały fast foody właśnie. Zachęcająco brzmiące Tapas, było niczym innym jak kawałkiem panierowanego mięsa/ryby/owoców morza z frytkami

Okazuje się, że restauracje z tradycyjną kuchnia nie są wcale takie popularne. Co więcej te najlepsze, nie zabijające cenami znajdują się w schowanych gdzieś uliczkach, wcale nie w samym centrum. Gdy już do jednej trafiliśmy doświadczyliśmy kolejnej niespodzianki. Godziny otwarcia restauracji to 12-16 i 19-23. W godzinach 16-19 nie ma szansy na zjedzenie czegoś dobrego.

Jedzenie w takich restauracjach z dziećmi zupełnie się nie sprawdzi. Żeby trafić tam między 12-16 trzeba by było zrezygnować ze zwiedzania/plażowania. Z kolei czekanie do 19 aby zjeść ciepły posiłek to dla nas zdecydowanie za długo.


Wynajęcie samochodu
Przyznaję robiliśmy to na wariata. Początkowo nie planowaliśmy wynajęcia samochodu w ogóle. Ale tata postawił ostatecznie na wygodę i stwierdził, że jeszcze te kilka stówek znajdzie w portfelu, żebyśmy nie musieli męczyć się w autobusach.

Wyszukaliśmy więc jakiś tani wózek w internecie, zarezerwowaliśmy i opłaciliśmy.
Niestety na miejscu okazało się, że opłaciliśmy za mało. Musieliśmy opłacić dodatkowe obowiązkowe ubezpieczenie, przy czym na stronie internetowej nie było o tym słowa.

Jak to zazwyczaj bywa na karcie zablokowano nam określona kwotę,na poczet ewentualnych strat, mandatów itp. I mimo, że kwota ta zostaje zwrócona jeżeli wszystko jest ok, to i tak trzeba się przygotować na stratę. Speedy bankowe sprawiły, że ostatecznie dostaliśmy znacznie mniej niż zostało nam zablokowane.

Poza tym nie zwrócono nam pełnej kwoty. Dlaczego? Do dziś nie wiemy. Pisaliśmy maile, reklamacje - cisza. Nikt nas nie poinformował co stało się z pozostałą kwotą.

Wniosek:
Warto przeczytać umowę, warto zadzwonić i dowiedzieć się jakie dodatkowe opłaty nas czekają, jeszcze przed dokonaniem rezerwacji.  Trzeba też wziąć pod uwagę opłaty bankowe przy kalkulowaniu ceny i warto dowiedzieć się jaka jest polityka paliwowa i kiedy depozyt jest w pełni zwracany.
Można też wypożyczać samochód na miejscu w lokalnej wypożyczalni. W ten sposób już nie raz wypożyczaliśmy auto na Wyspach Kanaryjskich i nigdy nie spotkały nas takie niespodzianki


I to w zasadzie tyle z nieprzyjemności. Reszta to sama radość. Radość ze słońca, piasku i morza.

wakacje na Majorce

wpadki na Majorce

co wziąć pod uwagę planując podróż

na co przygotować się podczas podróży


Follow my blog with Bloglovin

24 komentarze:

  1. Bez zabezpieczenia w postaci starego, dobrego, podręcznego GPS-a nigdzie się nie ruszam - nie ufam elektronice ;-) Na ogół nie zawodzi, ale czasem Krzysio Hołowczyc ma naprawdę dzikie pomysły, więc jak przystało na pilota sprawdzam go cały czas :-) Czasem nawet się z nim kłócę i moi kierowcy mają ubaw ;-)
    Plaże to niestety problem nie tylko Majorki. Na ogół bywa też tak, że jak nie ma tłumów, to plaża jest niestrzeżona (albo jest kamienista właśnie ;-)).
    Z wynajmem samochodów nigdy przygód nie miałam, bo nigdy z tej opcji nie korzystałam. Jak mi to przyjdzie do głowy podczas jakiegoś prywatnego wypadu, to się dwa razy zastanowię ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że tych nieprzyjemności nie jest aż tak bardzo dużo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejszy piasek, słońce i woda. Niestety zawsze będą rozczarowania, dobrze że było ich tak mało.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. zawsze gdy jestem w nowym miejscu chcę jeść dania regionalne, których nie mam na co dzień a nie jakieś fast foody. Rozumiem Cię a brak miejsc do parkowania to już chyba jest wszędzie, nawet na mojej wsi :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cenne wskazówki. Zwłaszcza o nawigacji i tych fastfoodach, bo raczej wątpie by takie informacje znaleźć na forach internetowych czy przewoźników. Naprawdę dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a to mnie zdziwiłaś z tymi fastfoodami zamiast restauracji, może akurat takie lokalizacje turystyczne były? choć tak jak wspominam Teneryfę, też ciężko w niektórych miejscach było o nie-fastfood, nie licząc przybytków typu paella for 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadłodajnie z jedzeniem typu paela for 2 też traktowałam jako fast food, bo w niewielkim stopniu przypominało to prawdziwą paellę. No ale fakt, lepsze to niż panierowane kurczaczki z głębokiego oleju.

      Usuń
  7. Wszędzie trafiają się jakieś minusy, ale jak w ostatecznym rozrachunku wychodzi, że urlop był udany, to warto szybko o nich zapomnieć i cieszyć się wspomnieniami;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cenna wskazówki, zaskoczyłaś mnie informacją o fastfoodach.. lubię jeść w normalnych restauracjach, próbować potraw regionalnych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cenne wskazówki!
    Ja kiedyś pojechałam na weekend do znajomej w Czechach (niedaleko stolicy). W środku nocy zachciało mi się pić, wstałam, zapaliłam światło, a tam setki współlokatorów - karaluchów. ;) Najpierw przeżyłam szok, myślałam, że już nie zasnę, ale nad ranem ze zmęczenia i tak zasnęłam i od tego czasu żadne karaluchy, żywe czy martwe, mnie nie przerażają. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fuj, dobrze, że mi się w nocy pić nie chciało... :)

      Usuń
  10. Na wakacjach zawsze trafiają się jakieś nieprzyjemności czy niedogodności! Na szczęście tych lepszych wspomnień jest więcej:)
    Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  11. z restauracjami mnie zaskoczyłaś. a o karaluchach nie wspomnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. sa minusy i plusy
    a najważniejsze
    że można wyciągnąć
    wnioski na przyszłość
    mimo wszystko
    zazdroszczę wakacji (ja nadal na swoje czekam )

    OdpowiedzUsuń
  13. ech się bym przejechała tam hen daleko;p jak na razie mogę tylko pomarzyć o takich wakacjach..)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny post ze wskazówkami :) Z tymi restauracjami to się spodziewałam - w końcu to Hiszpania, a siesta rzecz święta.

    OdpowiedzUsuń
  15. Eh te zatłoczone plażę, trzeba wybierać.miejsca o których mało kto słyszał ale tam zaś niewiadomo czy na pewno takie istnieją...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie było najgorzej, nastawiałam się na większe "wpadki i wypadki' :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak to jest, nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, co może się wydarzyć, jak np. te karaluchy. Niefajnie z tymi knajpami...P.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy mój komentarz zaginął, o nie... Piszę raz jeszcze, my też się wybieramy do Hiszpanii, a raczej Katalonii. Mam nadzieję, ze będzie więcej pozytywnych zaskoczeń niż tych nie miłych.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli chodzi o GPS, to ja w swoim co roku aktualizuję mapę. Co roku mam też na dodatkowej karcie mapę tylko danego kraju i nie ma możliwości, aby się pogubić. To taka moja rada ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie była kwestia aktualności map. Sprzęt się gubił. Okazało się, że adres wpisuje się jakoś inaczej. Zanim się połapaliśmy to już wracaliśmy :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło.

Bardzo Was proszę jednak o nie umieszczanie w treści komentarza jakichkolwiek linków reklamowych. Wszystkie podlinkowane komentarze zostaną usunięte (chyba, że link dotyczyć będzie merytorycznie komentowanego wpisu).
Dziękuję za wyrozumiałość.