Zauważyliście jak ciężko ostatnio u mnie z komunikacją?
Postów na blogu jak na lekarstwo, facebook wieje nudą, no i instagram - w zdjęcia nie obfitował.
Tak, zamknęłam się w sobie i szczerze mówiąc przez ostatnie dwa miesiące ciężko mi było wyjść ze swojej skorupy.
Rok zakończył się dla mnie fatalnie. Nadejście nowego nie przyniosło ożywienia. Smutek, smutek, jeszcze raz smutek. Po stracie taty, zagląda on do mnie każdego dnia. I mimo, że życie toczy się dalej, to jakoś mniej tych uroczych chwil w nim dostrzegam. Jakoś mniej tego, czym warto by się dzielić...
Schowałam się więc w norce cichutko jak myszka i chwytałam tą garstkę pozytywnych chwil, aby nie uleciały w niepamięć, aby nie przyćmił ich ten smutek.
Postanowiłam, że w lutym się ogarnę. Że zabiorę się pełną parą za wszystko. Ale widać los mi nie sprzyja. Z początkiem lutego wylądowaliśmy bowiem z najmłodszym w szpitalu...
Cóż, trzymajcie kciuki kochani, aby było lepiej. W końcu musi być, prawda?
Zachęcam Cię do zapisania się na nasz comiesięczny newsletter. Zestawienia wpisów, unikalne treści, ciekawe informacje.
Follow my blog with Bloglovin