Każdy w Chorwacji znajdzie coś dla siebie. Dorośli, bez względu na to czy szukają spokoju czy raczej mocnych wrażeń. Dzieci bez względu na to czy lubią wodne kąpiele, czy raczej zabawy i odkrywanie nowych miejsc.
My lubimy wszystkiego po trochu, ale każdy trochę co innego.
Dziś chciałaby opowiedzieć Wam o tym, co spodobało się w Chorwacji najbardziej naszym dzieciom.
Na półwyspie Istria w Chorwacji są od tego roku 2 aquaparki. My byliśmy w Istralandi, starym, sprawdzonym i polecanym przez naszych znajomych.
Aquapark Istralandia znajduje się w północno-zachodniej części półwyspu, w niewielkiej odległości od misata Novigrad. Stąd już zaledwie 20km do granicy ze Słowenią.
Dojazd do Aquaparku jest prosty, jeżeli jedziemy płatnymi autostradami. Jeżeli wybierzecie drogi bezpłatne, podróż trochę się przeciągnie.
Sam aquapark położony jest na sporym terenie i podzielono go na sekcje. Siedząc więc przy basenie dla dzieci nie można obserwować zjeżdżalni. Jest to pewne utrudnienie dla rodziców dzieci w różnym wieku. Z drugiej jednak strony rozbawieni nastolatkowie nie przeszkadzają maluchom.
Jeżeli cenicie sobie zdrowe jedzenie, to muszę was zmartwić - nie ma. My zabraliśmy ze sobą kanapki i owoce, a na miejscu skusiliśmy się na lody i gofry. Te drugie niestety były okropne. Nawet dzieci uznały, że są za słodkie.
W Istralandii spędziliśmy cały dzień, a dzieci nadal czuły niedosyt. Gdyby mogły, to spędziłyby tu każdy dzień wakacji.
Frestinsko kraljevstvo
Początkowo nie mieliśmy w planach odwiedzania jaskiń. W Polsce jest bowiem również w czym wybierać w tym temacie. Jednak dzieci zobaczywszy zdjęcia na ulotkach reklamowych stwierdziły, że muszą to zobaczyć "na prawdziwo". Długo zastanawialiśmy się gdzie pojechać. Mieliśmy do wyboru Frestinsko kraljevstvo oraz Baredine Jama. Pech chciał, że bliżej mieliśmy do tej pierwszej. Pech chciał, że dzieci również ona kusiła. Mieli nadzieję zobaczyć tam nietoperze, które rzekomo ją zamieszkują.
I mimo, że jaskinia się dzieciakom podobała, to był to niewątpliwie pech, ponieważ jaskinia zostawia spory niedosyt. Przede wszystkim jest niewielka. Zwiedzanie jej trwa zaledwie 20 minut. Krajobraz jest dosyć monotonny i wiele stalaktytów jest uszkodzonych. No i nie zobaczyliśmy ani jednego nietoperza. To był gwóźdź do trumny dla naszego pecha.
Baredine Jama ponoć jest większa i ciekawsza. Niestety ostatecznie przez nas nie sprawdzona.
Tym niemniej podziwianie po raz pierwszy jaskini, zobaczenie zadziwiających kształtów natury, było dla naszych dzieci sporym przeżyciem.
Mumie z Vodnjan
O fakcie, że w kościele znajdują się ciała zmumifikowanych świętych dowiedziałam się przypadkiem. Wystarczyło małe wspomnienie o tym dzieciom, a już nie mogliśmy ich nie zobaczyć. I rzeczywiście w kościele leżą zmumifikowane ciała świętych, które w dziwny sposób od wieków nie ulegają rozpadowi. Zostały one naturalnie zmumifikowane i tak trwają po wsze czasy. Wrażenia niesamowite. Nie mogłam uwierzyć, że leżą tak od XII wieku.
Zabierając tam dzieci troszeczkę obawiałam się ich reakcji. Ostrzegłam więc wcześniej, żeby się nie obawiali, bo mumie będą wyglądać inaczej niż w bajkach. Nie będą to biegające bandaże i na 100% nagle nie ożyją żeby nas zjeść. Okazuje się, że słusznie zrobiłam, gdyż Myszor przyznał, że "trochę się bał, ale wiedział że mumie nagle nie wstaną". Mysza natomiast była zafascynowana, że ciało może się tak długo zachować i nawet utrzymać pewną elastyczność.
Przyjemnym zaskoczeniem podczas zwiedzania kościoła był fakt, że oprowadzający proboszcz dysponował nagraniem w języku polskim. Zaoszczędziło nam to tłumaczenia dzieciom "o czym on mówi" a i dla nas łatwiej było słuchać w ojczystym języku.
Jeśli chcielibyście się tam również wybrać weźcie pod uwagę fakt, że do kościoła nie wejdziecie bez osłoniętych ramion i zasłoniętych kolan. Boleśnie się o tym przekonaliśmy. Dodatkowo kościół jest zamknięty między godz. 9.00 a 11.00.
Sama miejscowość Vodnjan też jest całkiem ciekawa. Nie ma tu morza turystów, nie ma kafejek na każdym rogu ulicy, nie ma straganów z rozmaitościami. Za to jest typowe małe miasteczko w którym żyją zwykli ludzie. Ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Cechą charakterystyczną miasteczka są przepiękne murale pojawiające się co rusz na jakiejś ścianie. Przyznam, że wygląda to mocno zaskakująco.
Ślady dinozaurów
I bynajmniej nie o plażę tu chodzi. Owszem woda była tu czysta i przyjemna, ale plaża raczej przypominała patelnię, a nie miejsce wypoczynku. Co więc tak tu się naszym dzieciom spodobało?
Powodem zamieszania stały się prawdziwe ślady dinozaurów odciśnięte na pobliskiej skale. Syn, pasjonat dinozaurów mierzył ślady ze wszystkich stron, porównywał do swoich i badał organoleptycznie.
Muszę przyznać, że był nieco rozczarowany, ponieważ gdyby nie czarne kółka narysowane dookoła nigdy nie wpadł by na pomysł, że to jest to, czego szuka. Jeden ślad był rzeczywiście duży, ale 3 pozostałe to ślady raczej tych mniejszych gadów. Tym niemniej na koniec oglądania padły słowa: "Prawdziwe ślady dinozaurów, opowiem kolegom w przedszkolu, to mi nie uwierzą".
Plaża Kamenjak
Niestety chorwackie plaże nie przypadły naszym dzieciom do gustu. Brak piasku, twarde kamyki na których rozkładaliśmy koc, kamieniste zejście do morza. To wszystko sprawiało, że plaża nie stała się ich ulubioną rozrywką.
Ciepła woda wcale tak bardzo nie cieszyła, a zestaw do nurkowania jakoś nie przypadł do gustu. Nawet fal nie było, żeby sobie poskakać. "Co to za morze mama?" pytała Mysza. Cóż...
Podczas naszych wojaży znalazła się jednak jakaś plaża, która spodobała się dzieciakom. Plaża ta znajdowała się na półwyspie Kamenjak.
Kamenjak to najbardziej wysunięty na południe punkt Istrii. Stanowi go rezerwat przyrody i aż roi się tu od przeróżnych plaż. I właśnie tu dzieciaki wypatrzyły tą najlepszą ze wszystkich...
Może sprawiła to krystalicznie czysta woda, z której bez trudu można wyłowić rybkę tuż obok brzegu. Może sprawiły to niewielkie fale, których z taką tęsknotą wypatrywała Mysza. A może to zasługa miejsca w którym kładliśmy koc. Miejsca na płaskiej skale, w cieniu i bez wciskających się w boki kamyczków. Dość powiedzieć, że tu było fajnie.
Czytając o Kamenjaku spodziewałam się jednak więcej prywatności i pięknych kwiatów dookoła. Niestety półwysep w sezonie aż roi się od ludzi, a susza i słońce niemal w całości wypaliło ponoć tak urokliwą roślinność. Na domiar złego z tej przepięknej plaży musieliśmy się szybko zwinąć, bo jakiś niepoważny turysta dopuścił do rozlania oleju z motorówki. W rezultacie zamiast czystej wody opuszczaliśmy to miejsce pokryte czarną mazią.
Top 5 dzieci niestety nie pokryło się w pełni z moim top 5 Chorwacji. Znaleźliśmy jednak 2 punkty zaczepienia. Zarówno mumie z Vodnjan jak i plaża na Kamenjaku sprostały również moim oczekiwaniom. Jesteście ciekawi co jeszcze znalazłoby się w moim zestawieniu? Dajcie znać, bo sama nie wiem ile jeszcze mogę zamęczać Was tą Chorwacją. A jak nie dacie znać, to zrobię jak uważam Ooo!
Zachęcam Cię do zapisania się na nasz comiesięczny newsletter. Zestawienia wpisów, unikalne treści, ciekawe informacje.
Follow my blog with Bloglovin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło.
Bardzo Was proszę jednak o nie umieszczanie w treści komentarza jakichkolwiek linków reklamowych. Wszystkie podlinkowane komentarze zostaną usunięte (chyba, że link dotyczyć będzie merytorycznie komentowanego wpisu).
Dziękuję za wyrozumiałość.